GR20 – Etap 11 (E Capannelle – Monte Rinosu – Prati).
Pobudka o godzinie szóstej, śniadanie przewidziane o siódmej, wyjście na szlak o 7.30.
Ten etap można pokonać w dwojaki sposób – albo klasyczne przejście albo wariant przez szczyt Monte Rinosu (2352 m). Pogoda sprzyja, nie ma wiatru, niebo bezchmurne, po wstępnym wahaniu decyduje się na drugi, dłuższy wariant (przewodnik przewiduje 8-9 godzin marszu). Wyszedłem o godzinie 7.30, doszedłem do schroniska Prati o 15.30.

Przełęcz Bocca d’Oru (1840 m), z której wg przewodnika rozpościera się ładny widok. Tym razem muszę uwierzyć przewodnikowi na słowo.

Dochodzę do schroniska Prati i z trudem wybieram miejsce na namiot, nie z powodu tłoku, ale z powodu braku widoczności. Zarówno toalety jak i prysznic znajdują się w pobliżu schroniska, jednak przy takiej widoczności muszę się dobrze upewnić, w którą stronę mam iść, aby wychodząc ze schroniska trafić do celu. Prysznic (oczywiście lodowaty) to była ciekawa rzecz. Wchodząc do budki rozpoznałem węża natryskowego i coś na wzór kurka do wody. Jednak dla tych, którzy by powątpiewali na bocznych drzwiach wisiał napis: „Tak, to tu jest prysznic”. Rozbijając namiot natrafiam na znajomy namiot pary Kanadyjczyków, z którymi rozstałem się przy schronisku Onda.

Tego dnia nastąpił mały kryzys. W notatniku zapisałem tylko kilka linijek, kolejny lodowaty prysznic brałem niemal z zaciśniętymi zębami, po wieczornym posiłku położyłem się od razu spać, mając gorącą nadzieję na lepszą pogodę następnego dnia. Aby podnieść morale, do wieczornego posiłku dokupiłem sobie coca-colę oraz czekoladę – pierwsze spożywcze szaleństwo na szlaku GR20.