GR20 – Etap 6 (Bergerie d’E Radule – Manganu).
Budzik odzywa się o godzinie piątej rano. Po śniadaniu i zapakowaniu wszystkich rzeczy wyruszam na szlak o godzinie 6.40.
Etap ten należy do jednych z najdłuższych, choć nie najtrudniejszych, jeśli chodzi o przewyższenie. Główne przewyższenie negatywne tego etapu jest już za mną (zejście ze schroniska Ciottulu di i Mori do Bergerie d’E Radule). Niebo o poranku jest zachmurzone, zastanawiam się, czy tym razem deszcz przejdzie bokiem czy jednak zawita na szlak GR20.

Szlak przechodzi w pobliżu przełęczy Col de Verghio i po krótkim odcinku na drodze asfaltowej dochodzę do stacji narciarskiej Le Castel de Vergio (1404 m). Przechodząc obok hotelu i pola biwakowego zauważam parę Francuzów, z którymi spotykałem się na poprzednich etapach. Mieszkają oni pół roku w okolicach Ajaccio, otrzymałem od nich kilka ciekawych informacji dotyczących szlaku GR20. Oni tez mnie zauważają i wychodzą mi na powitanie. Rozmawiamy przez chwile, dowiaduje się od nich, ze na popołudnie przewidywane są opady deszczu i burze i ze oni decydują zatrzymać się na tym etapie (sami już wiele razy przechodzili etapy GR20). Zegnamy się uściskiem dłoni i decyduje się na zwlekać, gdyż czeka mnie jeszcze parę godzin marszu przed dojściem do schroniska Manganu.

Na tych dwóch zdjęciach natomiast widać nadchodzące chmury, które będą początkiem zlej pogody przez następne kilka dni. Dziesięć minut po zrobieniu tych zdjęć zaczął padać silny deszcz. Zakładam kurtkę oraz przeciwdeszczowe spodnie i decyduje się kontynuować trasę. Maszerując podczas deszczu gubię na chwile szlak dochodząc do Bergerie des Inzecche. Dwadzieścia minut odskoku w bok i wracam na szlak.

Po drodze spotykam kilku innych wedrowcow, czesc kontynuuje szlak, dwoch z nich wykorzystuje dwa duze drzewa, aby przeczekac burze (mimo wszystko odradza sie zatrzymywanie w poblizu drzew podczas burz). Ja ide dalej posrod deszczu, sluchajac nadchodzace za mna grzmoty.

Ostatnie zdjecie przed burza. Następnie moim oczom ukazuje się Bergerie de Vaccaghia (1621 m). Po cichu miałem nadzieje, ze jest to już schronisko, z dala widziałem rozłożone namioty. Dowiaduje się, ze do schroniska mam około trzydziestu minut. Idę dalej i na wysokości przełęczy Bocca d’Acqua Ciarnente z oddali widzę nadchodzaca naprzeciwko mnie wędrowniczkę. Dochodząc do mnie, prosi mnie, abym pomógł jej nałożyć na plecak plastikowy worek, chroniący od deszczu. Cały czas pada i wieje wiatr. Pyta się mnie czy nie boje się, ze burza nadejdzie, mowie, ze wole dojść szybko do schroniska. Ja natomiast jestem ciekaw, czy ona ma zamiar przejść cały etap; informuje mnie, ze idzie do Bergerie de Vaccaghia i tam się zatrzymuje.

A tak wygladalo moje miejsce namiotowe przy schronisku Manganu. Wiekszosc popoludnia i wieczoru to nieustanne opady deszczu. Gdy doszedłem do Manganu miałem zamiar wykupić miejsce noclegowe w schronisku. Miejsca było mało, wszyscy ściśnięci, brak miejsca, żeby wysuszyć rzeczy. Decyduje się, zaryzykować i wziąć miejsce namiotowe. Mam nadzieje, ze powtórzy się sytuacja z przed dwóch dni i po miejscowych opadach deszczy nastanie bezdeszczowy wieczór i noc. Jednym słowem, mam nadzieje, ze opady deszczu są przejściowe. Wokół mojego namiotu rozbijają się ten inni wędrownicy. Okazało się, ze deszcz nie odpuścił, a burza, która nadeszła w nocy wpisała się w szereg szczególnych przeżyć na szlaku GR20.